Moja mania sów definitywnie jeszcze się nie zakończyła.
Ostatnimi czasy te puchate ptaszorki stały się niezwykle popularne.
Cieszy mnie to, bo znacznie łatwiej jest kupić teraz sowę solniczkę i pieprzniczkę, która przecież jest niezbędnym wyposażeniem kuchni każdej sowomaniaczki :P, niż jakieś 5 lat temu:).
Wczoraj wieczorem uszyłam filcową sowę, którą chce wprowadzić jako stałe wyposażenie mojej torebki. Ta akurat ma "nosić" moje witaminki.
Coś mi mówi, że ten "puchacz" do dopiero początek serii :). No bo przecież fajnie byłoby mieć taki pokrowiec na telefon, czy tableta.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Będzie mi bardzo miło, jeżeli postanowisz zostawić ślad swojej obecności na moim blogu