OK, baaardzo dużo :).
Całkiem możliwe, że jestem uzależniona, ale co ja mogę powiedzieć... kocham tą tkaninę za jej ciepełko, miękkość i puszystość.
Ten kocyk to była ostatnia rzecz jaką uszyłam dla Poli jeszcze przed jej narodzinami. Jakoś nie było okazji go wcześniej pokazać. Za to dzisiaj możecie go zobaczyć po jakiś ośmiu tysiącach prań ... Tak wiem, że Pola ma dopiero miesiąc, ale tak to bywa, kiedy się ma dwójkę dzieci i jednego chyba jeszcze gorzej brudzącego męża ;). A i owszem jemu też zdarza się nim nakryć.
cudny! jak zwykle z Twojej pracowni!
OdpowiedzUsuńJak Ty tam wsadziłaś to cudo (i nie mam na myśli kota) :-)
OdpowiedzUsuńŚliczny ten kocyk ;)
OdpowiedzUsuńw jakiej temperaturze pierzesz minky?
OdpowiedzUsuńnie pamiętam, czy się już Ciebie o to pytałam, ale czy nie chciałabyś mnie adoptować na chwile?? bo ja też chcę takie fajne rzeczy.... :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog i fajne rzeczy pani szyje ale mam pytanie odnosnie metek do ubranek iinnych rzeczy gdzie mozna takie metki zamowic z wlasnym logo i jaki bylby ich koszt ?z gory dziekuje i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa zamawiałam z firmy SCALA. Byłam i jestem bardzo zadowolona. Na cene ma wpływ wiele czynników, proszę do nich po prostu napisać lub zadzwonić :).
Usuń