Chwaliłam się (klik) Wam niedawno, że zamówiłam sobie własne metki.
Wczoraj zaraz przed rytuałem przygotowania Tosi do snu przyjechał kurier. W samą porę by na spokojnie się im przyjrzeć po położeniu Kierowniczki. Pudełko otwierałam bardziej podekscytowana niż opakowanie ulubionej czekolady ....a trzeba Wam wiedzieć, że to nie zdarza się zbyt często ;).
Zobaczcie sami.
Tak wygląda pierwsza wszyta sztuka, w filcowym "pudełku" na zabawki Tosi.
cudne metki i świetnie się prezentują...muszę się postarać o swoje:-)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKoniecznie, fajna sprawa :)
Usuń