Tosia ma już prawie 1,5 roku. Kiedy to zleciało?! Nie wiem. Uśmiecham się wspominając ją jako 3 kg oseska, ale równocześnie cieszy mnie jej teraźniejsza "samodzielność", każde nowe słowo jakie wypowiada, zdobyta sprawność, każdy przelotny całus na placu zabaw.
Pamiętam jak Pani położna w szkole rodzenia, powiedziała nam, że nie jest szczególną fanką smoczków, ale jeżeli to ma uratować zdrowie psychiczne matki, to jest ZA! :)
No i Tosia ma "mociusie". Duuużo "mociusiów". Na razie nie chce z nich zrezygnować. Tylko jak jest nam jakiś potrzebny to przepadają wszystkie - 9 sztuk! Jak to możliwe, nie umiem wyjaśnić i nawet przestałam się nad tym zastanawiać.
Fakt jest taki, że dopóki miałyśmy z Tosią zawieszkę na smoczek ich tendencja do znikania była nieco mniejsza. Niestety, któregoś dnia Martyna przejechała po niej wózkiem i plastik zaczepiany do bluzeczki/kurteczki został w dwóch częściach.
Wreszcie znalazłam trochę czasu i energii, żeby uszyć jej nowy, końcówka nie jest już plastikowa, a metalowa.
Może teraz nasze moćki będą trochę łatwiejsze do ogarnięcia :).